REJS ZALEW ZEGRZYŃSKI - DUNINÓW
Tegoroczny sezon żeglarski rozpoczęliśmy majówkowym spływem na trasie: Zalew Zegrzyński – Kanał Żerański – Warszawa – Czerwińsk – Płock – Duninów. Dla członków naszego klubu był to prawdziwie dziewiczy rejs.
Zapyta ktoś, dlaczego? Po pierwsze dlatego, że była to nasza pierwsza tak długa wyprawa po wodach śródlądowych. Po drugie, bo zdobywaliśmy w ten sposób doświadczenia, żeby w przyszłym roku pokonać następny odcinek Wisły – aż do Gdańska. Po trzecie dlatego, że naprawdę niewielu żeglarzy ma chęć, ochotę i udaje im się pokonać tę trasę, zwłaszcza na odcinku od Modlina do Wyszogrodu.
A teraz garść informacji na temat naszego rejsu, podany w konfiguracji „uprzejmie donoszę” Do nadania takiej a nie innej formy skłoniło mnie oglądanie programu telewizyjnego o wizycie na początku lat sześćdziesiątych Roberta Kennedego w Polsce. Tajny agent SB tak ujął w notatce dla swoich zwierzchników relację z przejazdu Kennedego przez Kraków. Donoszę, że Kennedy jechał przez miasto na samochodzie, koloru czarnego, marki ził, produkcji radzieckiej.
A więc. Uprzejmie donoszę, że:
- Pokonaliśmy dokładnie 85 mil drogi śródlądowej. To w linii prostej, bo Wisła autostradą nie jest i trzeba było płynąć przez większość trasy zygzakiem od jednego brzegu do drugiego.
- Wyprawa zaczęła się pechowo. W porcie w Jadwisinie stłukło się 0,7 Finlandii. Zapasów nie udało się odbudować ze względu na duże zapotrzebowanie.
- Tak w ogóle to w czasie rejsu poszło 10 litrów etanolu i tyleż samo etyliny. Wskutek tego zużycia, część uczestników narzekała na wątrobę, natomiast gaźnik silnika nie narzekał Silnik był koloru czarnego marki Sea King produkcji chińskiej.
- Ostatni odcinek rejsu z Płocka do Duninowa pokonywaliśmy przy silnym wietrze wiejącym w mordę, tzw. wmordedewindzie. Wskutek wystąpienia objawów choroby morskiej jeden z uczestników musiał zostać pilnie odtransportowany do sanatorium w Ciechocinku.
- Najbardziej znienawidzony produkt podczas rejsu: gulasz angielski koloru różowego produkcji Geronimo Biedronka.
- Najbardziej pożądana osoba podczas rejsu: kobieta, niesforne loczki, ciemny kasztan, produkcji polskiej, jedyna uczestniczka wyprawy.
- Najbardziej pożądany widok – następna boja szlakowa: - Dzięki Ci nadzorze wodny, wiemy gdzie bezpieczna i głęboka woda.
- Najmniej pożądane rzeczy – wszystkie ubrania w torbach i plecakach, najczęściej lądowały w kingstonie, który był jedynym wolnym pomieszczeniem na jachcie. W czasie rejsu utrzymywał się bowiem pogląd, że to co założyliśmy na początku jest najpiękniejsze, najmodniejsze, najcieplejsze i najpiękniej pachnie.
- Najczęściej cytowane powiedzenie: - Ale nie rżnij damy, tylko …..
- W czasie rejsu bardzo dokładnie zwiedziliśmy Wyszogród. Czterdzieści pięć minut szukaliśmy jedynego otwartego w tym dniu sklepu, który okazał się nomen omen – monopolowy.
- Trzy razy komandor wyprawy angażował się mocno fizycznie i przywdziewał wodery, żeby zepchnąć swoje nie nazwane jeszcze Maleństwo z mielizny. Za trzecim razem już ich nie zdejmował.
- Najcieplejsze przyjęcie – w porcie YKP w Nieporęcie. - Czujcie się, jak u siebie. Klucze od sanitariatów na gwoździu przy bosmanacie. Żadnej opłaty za postój nie trzeba.
- Najchłodniejsze przyjęcie – w przystani Morki w Płocku w trakcie przybijania. – Ale to kosztuje 15 złotych i tylko na kotwicy.