Relacje z rejsów - SZLAKIEM DAWNYCH PRZYSTANI

Przejdź do treści
Relacje z rejsów
Trzy rejsy szlakiem dawnych przystani żeglugi parowej na Wiśle i właściwie każdy inny. Dlaczego inny? Bo za każdy razem inna grupa ludzi. Inne oczekiwania, inne pytania, inna gotowość przeżycia przygody. Inna na koniec zażyłość i integracja grupy. Najbardziej obawialiśmy się o pogodę podczas żeglugi. Wiadomo, pogoda potrafi zepsuć niejedną imprezę, tym bardziej gdy dzieje się ona na wodzie. Nawet gdy jest ciepło, a nie ma słońca, to na wodzie robi się smutno. Ale podczas tegorocznego gorącego lata pogoda nas nie zawiodła. Podczas każdej rejsowej niedzieli było ciepło i  świeciło słońce. No może za jednym tylko razem, gdy na pewien czas skryło się za gęstymi chmurami. Ale tylko na chwilę, bo za godzinę znowu było błękitne niebo. Sytuacja jednak tego dnia była groźna, bo zapowiadała się wielka ulewa i tak zresztą się stało. Na szczęście kiedy zaczynały spadać pierwsze grube krople deszczu byliśmy 200 metrów od przystani  w Murzynowie, a dzięki sprawnemu przybiciu do kei nastąpił szybki desant na brzeg pod dach dużej wiaty. W ten sposób sprawdziły się opowieści, których uczestnicy wcześniej wysłuchali, że Murzynowo zawdzięcza swoją nazwę „murzeniu”, czyli ciemnym, czarnym chmurom przybywającym od strony Duninowa.

W bezpośrednich relacjach wysłuchiwanych na gorąco słyszeliśmy, że każdy przeżył niesamowitą przygodę, którą trudno byłoby zastąpić czymś innym. Czym innym jest rejs statkiem, kiedy wodę widzi się z wysokiego pokładu, a czym innym jachtem żaglowym. Tutaj zawsze odczuwa się pewien dreszczyk emocji towarzyszący bliskiemu kontaktowi z wodą, falą i wiatrem.
Program trzech rejsów wyglądał mniej więcej tak samo. Uczestnicy wsiadali na pokład łodzi w przystani KŻ „Petrochemia” zamiast bezpośrednio z brzegu położonego pod Skarpą. Było to spowodowane przedłużającym się remontem nadwiślańskich bulwarów. Na kei lub w świetlicy klubu uczestnicy wysłuchiwali krótkiej prelekcji na temat szlaku dawnych przystani żeglugi parowej na Wiśle od Płocka do Duninowa. Wsiadaniu na pokłady jednostek zawsze towarzyszyły emocje związane z tym: jak się tym płynie, czy to bezpieczne. Jednak już w trakcie rejsu wszelkie obawy ginęły i większość załogantów zamieniała w trakcie postojów miejsce swojego „zaokrętowania”. Nieodmiennym miejscem postoju w połowie każdego rejsu była przystań w Murzynowie, gdzie uczestnicy zjadali posiłek i wysłuchiwali dalszej części opowieści o Wiśle i Zalewie Włocławskim. Znowu w drugiej części każdego rejsu miłym końcowym akcentem było wpływanie do portu  w Duninowie. Trzeba to było czynić skręcając szerokim łukiem od boi szlakowej na środku rzeki prosto w główki portu. Wszyscy wspominali później  piękne widoki z rzeki na port i duninowską osadę.
Bardzo sympatycznym punktem programu rejsów były spotkania przy ognisku na terenie przystani Klubu Żeglarskiego „Hals”. Tam można było zjeść podwieczorek, wypić kawę, a przy tym wymienić wrażenia i doświadczenia. Wielu uczestników w tym momencie prosiło o  jeszcze więcej informacji na temat możliwości zorganizowania takich wypraw i pływania po Wiśle. Zawsze nieodmiennie wszystkim dopisywały dobre humory i padały ze strony uczestników słowa podziękowań za to, że mogli poznać to, jak z bliska wygląda rzeka, która płynie tak blisko, a której tak naprawdę nie znali.
Wróć do spisu treści